Zawsze ciągnęło mnie do sportu: piłka nożna na osiedlu, powołania do reprezentacji w biegach przełajowych w podstawówce oraz gimnazjum. Po ukończeniu mojego prawdopodobnie 5 biegu Solidarności w Lublinie (byłem wtedy w 2 klasie technikum), mój aktualny trener Leszek Wojciechowski zaproponował mi abym dołączył do jego grupy. Co ciekawe, w 5 klasie podstawówki, po tym samym biegu wysunął taką samą propozycję, ale zaczynałem wtedy treningi piłki nożnej w klubie sportowym Lublinianka i odmówiłem. Co by było gdyby? Można się tylko zastanawiać jakby potoczyła się moja kariera, gdybym zaczął właśnie wtedy, jako dziecko.
W treningu, który wykonuję, liczą się najdrobniejsze szczegóły. Zaczynając od odpowiedniego śniadania, poprzez odpoczynek przed jednostką treningową która średnio trwa dwie godziny, na odpowiednim przygotowaniu mentalnym kończąc. Staram się jeść odpowiednio zbilansowany obiad, następnie odpoczywam przed drugim treningiem, który trwa kolejne dwie godziny. Po kolacji mam czas dla siebie. Odpowiednio długi sen pozwala mi zregenerować się na kolejną jednostkę treningową. W skrócie: poniedziałek to dłuższe wybieganie połączone z biegiem w drugim zakresie lub zabawa biegowa w postaci jednominutowych odcinków przeplatanych jednominutowymi przerwami; wtorek: siłownia ogólna plus specjalna, sprawność z piłkami, płotki, a na koniec trzy serie dwustumetrowych odcinków po 5 w serii; środa: sprawność, płotki i dłuższe tempo; czwartek: sprawność, płotki, piłki lekarskie i wybieganie trwające do godziny; piątek: wybieganie od 16 do 25km; sobota: sprawność, piłki, siłownia ogólna i specjalna(zarzuty, rwania, przysiady, półprzysiady, pajacyki ze sztangą od 30 do 50kg), a na dobicie krótkie tempo w postaci 500m odcinków.
Zmiana nawyków żywieniowych uświadomiła mi, jaka jest różnica w treningu przy poprawie jakości posiłków. Suplementacja zawsze była jednym z elementów regeneracji i przygotowania organizmu do wysiłku. Suplementy, które ja stosuję to: carbo/vitargo, bcaa, białko, kreatyna, beta-alanina i vitaminy.
Ostatnimi czasy wyciągam bliskich, żeby towarzyszyli mi na rowerze na treningach, głównie podczas wybiegania. Sport - można by rzec - buduje charakter, uczy pewności siebie, kształtuje ambicję i pokorę. O każdym sportowcu, słabszym czy lepszym, można powiedzieć, że jest uparty: jak sobie coś postanowi, to nie ma mocnych na zmianę planów, no chyba że podupada się na zdrowiu i trzeba odpuszczać.
Pierwszy medal Mistrzostw Polski Seniorów oraz każdy bieg, w którym ustanowiłem rekord życiowy
Trenuje 5-6 miesięcy budująco, w okresie startowym, który trwa od półtorej do dwóch miesięcy żyje na cienkiej granicy przetrenowania, z organizmem tak przeciążonym, że łatwo o jakąkolwiek kontuzje, infekcje co skutkowałoby pokrzyżowaniem wszystkich celów jakie sobie założyłem. Zawsze jest walka o podium, wielu chętnych na te najwyższe miejsce zmusza do dopracowania jak największej ilości zależnych aby akurat w ten jeden dzień nie zawieść. Druga sprawa jest gonienie za minimum na imprezę rangi międzynarodowej: tyle godzin, dni, tygodni, w zasadzie i lat ( staż biegowy ) składają się na to, że są dwie/trzy szanse w sezonie na osiągniecie czasu pozwalającego na zakwalifikowanie się do reprezentacji. Bywamy dobre lata, gdzie wszystko układało się po mojej myśli jak i takie, które obdarowały mnie wieloma kontuzjami. Muszę przyznać, że ostatnie dwa/trzy lata nie obyły się bez przygód zdrowotnych. Wiele razy były myśli czy nie rzucić tego w ciorty i zmienić branże, ale jak widać moje zapasy uporu się nie wyczerpały i mam ciągle nadzieję, na poprawę wszystkich rekordów życiowym oraz parę medali Mistrzostw Polski , ewentualnie Europy 🙂 Świata również bym nie poskąpił
Trenuję od 8 lat, a od 2 zaczęły mnie boleć miejsca, które nigdy wcześniej mi nie doskwierały. Nie ma się co oszukiwać- zawsze gdzieś coś pobolewa, może to wina starości 🙂 albo treningu na bieżni 333m, która zmusza mój organizm do niezdrowych ustawień, co przekłada się na przeciążenia w moim i tak eksploatowanym już ciele. 😎
Na pewno chciałbym pobawić się w biegi górskie, może UTMB - od razu coś hardcorowego 🙂 Zawsze ciągnęło mnie do rzeczy, które nie są osiągalne dla przeciętnego śmiertelnika. Kocham góry i chciałbym tam bywać jak najczęściej. A schodząc na ziemię: chciałbym w niedalekiej przyszłości zrealizować swoje niespełnione marzenie z bieżni: wystąpić z Orzełkiem na piersi na Mistrzostwach Europy lub wyżej.
Na każdego przychodzi odpowiednia pora. Myślę, że tutaj nie ma zasady, albo chce się biegać albo nie. Dystans- podobnie -kto co lubi: sprinter nie będzie chciał przebiec maratonu, a co dopiero ultra 🙂 każdy ma swoje indywidualne cele i tego się należy trzymać. Oczywiście osobisty trener uświadomi zawodnika o jego najlepszych cechach i nakieruje na odpowiedni dystans; podbuduje morale lub ugasi lekko zapał aby nie pobiec szalenie i większą część dystansu nie pokonywać z grymasem bólu. Nie ma złej pogody, są tylko źle ubrani. Jeżeli chodzi o sprzęt, to należy być gotowym na każdą ewentualność. Nie ukrywam, że droższy sprzęt jest lżejszy i wykonany z lepszej jakości materiałów, ale nie jest to rzecz, która musi kosztować miliony. Osobiście mógłbym biegać półnago i w jednej parze butów, gdyby tylko nic mnie nie bolało.
Jedno słowo: systematyczność.