Używamy plików cookies, aby ułatwić Ci korzystanie z naszego serwisu oraz do celów statystycznych. Korzystając z naszej strony wyrażasz zgodę na wykorzystywanie przez nas plików cookies. Jeśli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci urządzenia. Pamiętaj, że możesz samodzielnie zarządzać cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki.
Zamknij

  1. Od kiedy trenujesz? Czy ktoś/coś konkretnego wpłynęło na to, że zacząłeś trenować?
    Zazwyczaj na to pytanie odpowiadam, że od listopada 2015r. i jest to prawda... Ale tylko w połowie :). Od końca listopada 2015 trenuję systematycznie, czyli kilka razy w tygodniu. Wcześniej trochę nieświadomie zbudowałam bazę, dzięki której łatwiej było mi zacząć. Zawsze lubiłam sport i aktywny wypoczynek, w sumie to nawet nie wiem kiedy dokładnie zaczęłam biegać.. W listopadzie 2015 poznałam mojego chłopaka Jaromira, i od tamtej pory zaczęłam wychodzić z nim na treningi, to dzięki niemu uwierzyłam w siebie i zaczęłam biegać, dzięki niemu też pokonałam ograniczenia, które sobie stawiałam. To był przełomowy moment w moim życiu, myślę, że bez niego nie robiłabym tego co robię, bo choć bardzo chciałam biegać długie dystanse, to kompletnie brakowało mi odwagi i wiary w siebie, by spróbować. Pamiętam, jak w czerwcu 2013 roku będąc w Bieszczadach stałam na Połoninach z otwartą z wrażenia buzią i patrzyłam na biegaczy uczestniczących w Biegu Rzeźnika, na których przypadkiem tam trafiłam. Nie docierało do mnie, że człowiek może przebiec prawie 80km.. I to po górach! Ale fascynowało mnie to i gdzieś w głębi serca czułam, że jest to coś, co może zmienić moje życie. Niecałe dwa lata temu wszystko się zaczęło, zerwałam z głupimi ograniczeniami, które sobie stawiałam, zaczęłam systematycznie trenować i wkładać całe serducho w robienie tego, co tak naprawdę kocham...czyli bieganie :D
  2. Ile czasu zajmują Ci treningi? Jak wygląda Twój "typowy" tydzień treningowy?
    Treningi zajmują mi dużo czasu bo trenuję prawie codziennia ale są zróżnocowane dzięki czemu nie jestem zmęczona. Najbardziej intensywne miesiące to miesiące jesienne i zimowe, wtedy biegowo robię około 80-100km tygodniowo. Do tego dochodzi trening uzupełniający na siłowni (rower, schody, stepper, sztangi). Motywacja przychodzi sama, nie mam z tym problemu, a jeżeli raz na jakiś czas przychodzi gorszy dzień, to Jaromir przychodzi z pomocą, motywując mnie do wysiłku. Standardowy trening to wybieganie na dystansie kilkunastu km, czasem powyżej 20, i takie treningi robimy kilka razy w tygodniu. Do tego siłownia średnio 2x w tygodniu, czasem rower. Wiem, że teraz bardzo mocno muszę popracować nad podejściami, dlatego w najbliższych miesiącach skupię się na stepperze, schodach i marszu na pochylonej bieżni. Bardziej zależy mi na budowaniu wytrzymałości niż szybkości, ponieważ moim celem są biegi ultra.
  3. Czy uprawianie sportu sprawia, że bardziej dbasz o zdrowie np. świadome odżywianie/suplementacja/badania?
    Zawsze lubiłam zdrowe jedzenie, ale zdarzają mi się drobne grzeszki. Na co dzień jem bardzo świadomie, zawsze patrzę na skład produktów, które kupuję i wybieram te jak najmniej przetworzone i z najmniejszą ilością konserwantów. Lubię lekkie i nieskomplikowane jedzenie, więc moja dieta składa się przeważnie z kasz, warzyw, owoców i nabiału oraz dobrych tłuszczów roślinnych. Od około 10 lat nie jem mięsa i jest mi z tym naprawdę bardzo dobrze, sporadycznie jadam ryby czy owoce morza. Nie wyobrażam sobie, żebym miała wrócić do diety mięsnej. Nie mam zamiaru świrować - zdarza mi się wypić piwo czy trochę wina (lubię wino :D) ale unikam mocnych alkoholi. Zdrowe odżywianie jest jakby naturalną konsekwencją uprawiania sportu. Wartościowe jedzenie daje więcej energii, więcej energii to więcej siły do działania.. To samo się napędza. Co do suplementacji unikam jej świadomie. Nie biorę żadnych leków czy suplementów diety (nawet takich jak minerały czy witaminy) i póki co nie uważam, żeby było mi to potrzebne. Jestem na etapie „przekonywania się” do żeli energetycznych, bo na każdych zawodach wolę jednak zjeść zwykłe jedzenie, takie jak banany, orzechy czy owoce. Niestety jeżeli chodzi o badania lekarskie to w tej materii nie zasługuję na pochwałę. Rzadko chodzę do lekarza i bardzo sporadycznie robię badania (nawet nie pamiętam kiedy ostatnio). Zdecydowanie jest to aspekt wymagający większej uwagi.
  4. Czy Twoja aktywność fizyczna przekłada się w jakiś sposób na inne aspekty życia (np. praca/rodzina/znajomi)?
    Tak, zdecydowanie tak, chociaż mam to szczęście, że najbliższa mi osoba, czyli Jaromir, również jest pasjonatem biegania. Nie mamy dzieci, czy innych zobowiązań, które w jakiś sposób by nas ograniczały, więc możemy wspólnie trenować i podróżować. Znajomi wiedzą, że ze mną najlepiej jest się umawiać w weekend, ponieważ na tygodniu jestem trochę.. Zabiegana :). Obecnie pracuję jako przedstawicielka handlowa i mam to szczęście, że mój pracodawca bardzo wspiera mnie w realizowaniu mojej pasji. Nie mam zazwyczaj problemu z wolnym, kiedy potrzebuję kilku dni „na bieganie”.
  5. Które Twoje dotychczasowe starty uważasz za wyjątkowe?
    Moim głównym celem są biegi ultra, chociaż uliczne też czasem biegam. Jednak krótkie biegi są dla mnie tylko rodzajem treningu, niczym więcej. Swój pierwszy w życiu start zaliczyłam w lutym 2016r. na Nocnej Dyszce, pierwsze ścigani e się w górach - kilka miesięcy później. W pierwszej połowie 2016r. ukończyłam kilka krótkich biegów górskich, a w październiku „zaliczyłam” swoje pierwsze ultra – Ultramaraton Bieszczadzki. Do sierpnia 2017r. przebiegłam jeszcze 6 biegów ultra, w tym dwa zagraniczne. Na każdym z polskich biegów wywalczyłam „pudło” w kategorii kobiecej, mam jednak świadomość tego, że startuje w mało prestiżowych biegach i na tych lepiej obsadzonych nie miałabym żadnych szans. Przede mną jeszcze ogrom pracy. Mam wielki respekt do rywalek i zdaję sobie sprawę ze swoich braków treningowych oraz bardzo małego doświadczenia. Każdy bieg ma swoja wyjątkową historię i na każdym uczę się czegoś nowego, począwszy od doboru sprzętu przez doznania fizyczne, aż po te mentalne. W mojej pamięci najbardziej utkwił bieg MIUT Ultra 85km, ponieważ był to mój pierwszy bieg za granicą, i jak to tej pory najtrudniejszy ze względu na to, iż był bardzo techniczny. Widoki, panująca tam atmosfera i cała organizacja biegu dosłownie zwalała z nóg. Poza tym, że Madera jest niesamowitą wyspą i samo bieganie po niej daje nieopisaną radość, to ten bieg pomógł mi złapać „zajawkę”. Plan jest taki, aby przez kilka następnych lat pojechać przynajmniej raz w roku na bieg zagraniczny, dzięki czemu motywacja do treningów pojawia się sama, a ja mogę połączyć start z inną rzeczą, którą kocham - czyli podróżami. Innym biegiem, który na zawsze zostanie w mojej głowie, jest Ultraśledź - bieg, który miał być „próbą generalną” przed MIUT. Dystans ten sam, ale za to znacznie mniej podejść. Ten bieg wymagał ode mnie bardzo dużej woli walki i siły psychicznej, ponieważ od kilku miesięcy miałam poważne problemy ze stopami, które były konsekwencją kuracji wit. A. Stopy miałam popuchnięte do tego stopnia, że porobiły mi się na nich otwarte rany, z których sączyła się ropa.. Ohyda i potworny ból, przez który miałam problemy nawet z chodzeniem. Pomyślałam jednak, że nie odpuszczę i ukończę ten bieg, chociaż bardzo cierpiałam fizycznie. Nie planowałam się ścigać, ale na 20 km przed metą dowiedziałam się że jestem 4 i mam 15min straty do 3 dziewczyny. Wtedy właśnie coś we mnie pękło. Zapommniałąm o bólu, wiedziałam, że muszę dogonić tę dziewczynę... I udało się! Ale to była walka!! Stanęłam na 3 miejscu podium, za Patrycją Bereznowską oraz Emilią Romanowicz. I choć nasze wyniki dzieliła przepaść, byłam szczęśliwa, że obiegałam kilka znanych nazwisk (a przynajmniej dużo bardziej znanych od mojego) i przybiegłam jako pierwsza amatorka :D
  6. Jaka jest Twoja największa sportowa wpadka? Jak sobie z nią poradziłeś? Czy miałeś kiedyś moment załamania i chciałeś wszystko rzucić?
    Póki co wpadek nie było, chociaż najgorzej wspominam V Maraton Lubelski (2017r.), który biegłam 2 tyg. po MIUT, na jeszcze dość dużym zmęczeniu. Na tym biegu czułam się bardzo źle psychicznie... Po prostu bardzo mi się nie chciało go biec i nie czerpałam z niego żadnej radości. Jakoś nie potrafię pokochać biegania po asfalcie. Ponieważ chciałam „zaliczyć” całe Grand Prix, więc przebiegnięcie maratonu było niezbędne, jednak z perspektywy czasu uważam, że nie miało to większego sensu. Jedyny poważne załamanie, jakie przeszłam, to kilka dni przed biegiem Ultraśledź, ponieważ bałam się, że z powodu problemu ze stopami go nie ukończę. Na szczęście udało mi się sprawnie pozbierać i dzięki temu, że przełamałam tamten kryzys, teraz jestem silniejsza.
  7. Czy często miewasz kontuzje? Jak ich unikasz?
    Póki co nie zdarzyła mi się żadna większa kontuzja, może poza skręceniem kostki. Jestem dość ostrożna i czasem wolę trochę wolniej pobiec, niż ryzykować kontuzją. Zawsze słucham swojego ciała, i to jak się czuję jest dla mnie dużo ważniejsze od cyferek pojawiających się na zegarku. Na większości moich biegów rzadko sugeruję się tętnem, po prostu w momencie kiedy czuję, że jest „za mocno” - zwalniam, a kiedy mam siłę - przyspieszam. Rzadko miewam skurcze czy jakieś dolegliwości żołądkowe, i myślę że jest to związane ze zdrową dietą i systematycznymi treningami.
  8. Jaki jest dzisiaj Twój najbardziej szalony cel sportowy? Dlaczego ten?
    Aaaaa na to pytanie nie odpowiem, bo ten cel jest tak szalony, że sama się go boję :D. Póki co mogę zdradzić, że najbliższy, dość szalony bieg to TransGranCanaria 125 w lutym 2018r. To będzie mój pierwszy bieg powyżej 100km, i to do tego z gigantyczną ilością podejść i zbiegów. Póki co, mam na swoim koncie kilka biegów po 70-90km, a więc TGC będzie dość duży przeskokiem. Przez najbliższe pól roku nie planuję żadnych startów, poza krótkimi ulicznymi, i skupiam się tylko na wspomnianym biegu. Dlaczego? Bo to miejsce wydaje się magiczne, bo filmy z tego biegu wzbudzają we mnie takie emocje, że mam łzy w oczach. Bo chcę zobaczyć tą niezwykłą wyspę i przemierzyć ją całą w czasie (mam nadzieję) jednej doby. Poza tym, ten bieg zalicza się w mojej opinii do biegów „kultowych”, gdyż należy do cyklu UTWT, a ja chciałabym ukończyć jak najwięcej biegów z tego cyklu. Innych planów póki co nie zdradzę :)
  9. Jak zacząć? Jakie dystanse? Jaki sprzęt?
    Najważniejsze to zacząć małymi kroczkami. Z bieganiem jest tak samo, jak z nauką pływania - jeśli nie radzimy sobie dobrze na płytkiej wodzie, to pod żadnym pozorem nie rzucajmy się na głęboką. Ja też zaczynałam od przebiegnięcia jednego kilometra, potem dwóch, trzech... Dziewięćdziesięciu :D. Wszystko musi się odbywać się powoli i naturalnie. Jeśli masz dobrą bazę, to może to dziać się szybciej niż u mnie, jeśli nie - to nie zrażaj się i wytrwale, mimo że powoli, rób progres. Nie znam się na biegach ulicznych, ale myślę, że co do górskich na początek nie powinno się startować na dystansie dłuższym niż półmaraton. Przebiegnij 2-3 takie i pomyśl o dłuższym dystansie, o ile oczywiście czujesz, że tego chcesz i jesteś na to gotowy. Na początek wystarczą zwykłe niedrogie buty do biegania oraz sportowe ciuchy (nie muszą być z najwyższej półki). Co do sprzętu - to bardzo indywidualna sprawa. Jeśli zakładasz buty i czujesz że „jest miłość” to jest spora szansa, że będzie Ci się w nich dobrze biegało, jeśli od razu czujesz że coś jest nie tak - to lepiej poszukaj innego modelu. Tak samo jest z każdą inną rzeczą. Ja na początku eksperymentowałam z markami i rozmiarami, ale teraz biegam w rzeczach, co do których mam zaufanie i czuję się w nich naprawdę dobrze. Wiem jedno, jeśli już wkręcisz się na dobre w bieganie i będziesz chciał robić to systematycznie, to nie wahaj się zainwestować w dobry sprzęt. Czasem lepiej zacisnąć zęby i kupić jedne mega-lekkie, mimo że bardzo drogie kije biegowe, niż zaoszczędzić, a potem przeklinać czy wręcz zostawić je na setnym kilometrze jakiegoś ultra :)
  10. Jakie rady dałbyś komuś kto dopiero zaczyna przygodę ze sportem i chciałby "Cię dogonić"?
    Chyba nie jestem dobrym doradcą, bo większość rzeczy robię „na wyczucie”. Najważniejsze jest to, aby pamiętać, że progres wymaga czasu, że wszystko musi dziać się powoli i stopniowo. Porażki po drodze zawsze będą się przytrafiały, a tylko od nas zależy, czy poddamy się, czy może wyciągniemy z nich wnioski i pójdziemy dalej. Bez systematyczności i szczerych chęci nie osiągnie się dobrych wyników. „W czasie biegu serce bije trochę szybciej, to tak jakbyś mocniej żył.” - to zdanie idealnie podsumowuje to, za co kocham bieganie.