Używamy plików cookies, aby ułatwić Ci korzystanie z naszego serwisu oraz do celów statystycznych. Korzystając z naszej strony wyrażasz zgodę na wykorzystywanie przez nas plików cookies. Jeśli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci urządzenia. Pamiętaj, że możesz samodzielnie zarządzać cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki.
Zamknij

  1. Od kiedy trenujesz? Czy ktoś/coś konkretnego wpłynęło na to, że zacząłeś trenować?
    Moje bieganie można nazwać trenowaniem od 2012 r. Był to rok, w którym grupa znajomych postanowiła zorganizować „dziki Maraton Lubelski”. Informacja o tym zmobilizowała mnie do myślenia o bieganiu jako treningu. Nie po to, aby przebiec ten „dziki Maraton”, bo na to nie było szansy, ale po to aby móc biegać coraz dłuższe odcinki w coraz lepszym czasie. A motywacja do biegania była jedna. Chciałem schudnąć i „być w formie”, czuć się dobrze w swoim ciele. Jeśli mam wskazać osobę, która zmotywowała mnie do biegania, to jest to Piotr Skrzypczak.
  2. Ile czasu zajmują Ci treningi? Jak wygląda Twój "typowy" tydzień treningowy?
    Trening zajmuje mi… dużo czasu! Bardzo rzadko wychodzę z domu na krótszy trening niż godzina. Zdarza się, że znikam na 2-3 godziny, chociaż tak długi trening jest tylko raz na jakiś czas. Większość treningu w moim wypadku to bieganie. Jest ono mocno zróżnicowane. Są krótkie rozbiegania (20-30 min) kończące się interwałami i 10 minutami truchtu, są biegi w określonym tempie. No i przede wszystkim są podbiegi i zbiegi. I to zajmuje najwięcej mojego czasu. Niestety w Lublinie ciężko zrobić solidny trening górski. Konieczne są wyjazdy. Staram się raz na miesiąc być w górach i tam robić długie, wielogodzinne wybiegania. Patrząc na swój plan treningowy w tygodniu to zazwyczaj wygląda on następująco: poniedziałek jakiś luzik typu pływalnia lub rower, wtorek i czwartek biegowo, zazwyczaj z urozmaiceniem typu zmiany tempa czy interwały, środa to siłownia wspólnie ze znajomymi. I ta siłownia jest dla mnie bardzo ważna! Samemu jest mi ciężko się zmobilizować, aby poćwiczyć. Piątek to często luzik w postaci roweru lub pływania, ale ten rower to czasami potrafi być jednak mocno forsowny. No i weekend, czyli deserek biegowy. Sobota trochę lżejsza typu 10 km plus jakieś urozmaicenia typu interwały lub bieg w jakimś morderczym tempie, a niedziele to już zazwyczaj wyprawa do Kazimierza, Parchatki lub w Góry Świętokrzyskie, jeśli zbierze się parę osób. No a tam ok 20 – 25 km i 1000 m w górę. Co ważne w tej opowieści, ja tak specjalnie o tym nie myślę. Nie znam się na tym. Wiem, że działa, ale dlaczego i jakie to mechanizmy tym żądzą to już średnio się orientuję. Dba o to, nie tylko dla mnie, Kamil Grudzień.
  3. Czy uprawianie sportu sprawia, że bardziej dbasz o zdrowie np. świadome odżywianie/suplementacja/badania?
    Od 1999 r. jestem wegetarianinem. I to nie miało żadnego, ale to żadnego związku ze sportem. Generalnie świadomość tego co jem, jak to powstało, skąd pochodzi i jaki ma wpływ na środowisko jest dla mnie jednym z najważniejszych elementów kształtujących mój światopogląd. Na pewno uprawianie sportu wpłynęło na moje podejście do dbania o zdrowie. Doszła następująca kalkulacja. Mam przed sobą start, do którego przygotowuję się przez kilka miesięcy. Poza tym, że jest to sprawa na której najzwyczajniej bardzo mi zależy, często spełnienie jakiegoś małego marzenia. Taki start to też pieniądze: wpisowe, wynajęte noclegi itp. To też życie i plany mojej żony, która zazwyczaj ze mną jedzie. No i na koniec to niesamowicie dużo czasu, pracy, wysiłku, aby przygotować się do zawodów. Także tak! Dbam o zdrowie. Ubieram się stosownie do pogody, witamina C jest moją codzienną towarzyszką, a w pewnych momentach staram się unikać zbiorowisk ludzkich, w których mogą być osoby przeziębione. Wiem kiedy mam organizm wycieńczony treningami i łatwiej złapać infekcję. Najważniejszy okres dla mnie to 2-3 tygodnie przed startem docelowym. Wtedy z katarem proszę się do mnie nie zbliżać bo zaczynam być agresywny! Straciłem już jeden start na którym mi zależało przez przeziębienie, a czułem się przygotowany tak, aby walczyć o zwycięstwo. Poza powyższym staram się trzymać stałych godzin posiłków. Unikam nadmiaru kawy – 1 dziennie, unikam alkoholu – raz, dwa razy na miesiąc jedno piwo. Staram się też kontrolować swoją wagę chociaż nie jest to najprostsze. Jeśli chodzi o suplementację to uzupełniam dietę pigułkami: witaminy B12 i D oraz żelazo. O witaminie C pisałem. Nie jest mi obce BCAA, ale jeśli już to jako element składowy białkowych odżywek jakie wypijam po cięższym treningu. Mam tak, że ok. 30-45 min po ciężkim treningu włącza mi się odkurzacz w żołądku, więc aby temu zapobiegać przygotowuję odżywkę białkową zawierającą BCAA, nie jest jakaś wyszukana. Nie robię jej sam - kupuję w sklepie. Jeśli chodzi o badania… jestem leniwy. Wiem, że powinienem częściej badać sobie krew itp. Co jakiś czas to robię (rzadziej niż raz na rok niestety). Obiecuję robić to częściej. Generalnie wyniki mam w normie :D. No i co ważne dla mnie, od marca 2016 r. jestem na diecie wegańskiej. I tak naprawdę też nie miało to większego związku ze sportem. To nie miejsce na gadki światopoglądowe :). Chociaż jakiś wpływ na tę zmianę miała książka „Jedz i biegaj” Scotta Jureka, jednego z najbardziej znanych wegan, ultramaratończyków. Chociaż u niego wybór diety też nie był związany tylko ze sportem.
  4. Czy Twoja aktywność fizyczna przekłada się w jakiś sposób na inne aspekty życia (np. praca/rodzina/znajomi)?
    No i to jest temat długich rozmów z moją żoną. Biorąc pod uwagę, że moje bieganie to: bardzo dużo czasu w tygodniu, spore wydatki, nowe znajomości itp. to odpowiedź jest jedna. Bieganie układa w dużej części inne aktywności. Jako ludzie zmieniamy się ciągle. Otoczenie nas kształtuje. Patrząc na siebie z 2010 r. wiem, że jestem teraz innym człowiekiem i fizycznie i psychicznie. Wchodząc w jakiś temat tak głęboko musi to mieć wpływ na inne aspekty naszego życia. Chociażby regularność treningów. Nagle okazuje się, że po powrocie z pracy nie siadam z żoną aby pogadać itp. Ja jeszcze przebieram się i znikam np. na 1,5 h. I nie ma przeproś. Mogę z jakichś powodów trening przenieść na godziny nocne. Będąc w związku trzeba sobie zdawać sprawę, że nie jest się najważniejszym i jedynym. Codzienność to kwestia dogadania i kompromisów. Ja mam niewątpliwe szczęście. Generalnie jestem bardzo szczęśliwym człowiekiem. W tym wątku ważnymi obserwacjami jest to, co mówi mi moja żona. I chyba ją trzeba by zapytać bo to najmądrzejsza i najbardziej przenikliwa osoba jaką w życiu poznałem. I najcierpliwsza. Bieganie zmienia ludzi. Nie tylko fizycznie!
  5. Które Twoje dotychczasowe starty uważasz za wyjątkowe?
    Wyjątkowym był start w pierwszej dyszce. A była to pierwsza dycha organizowana w Lublinie w ramach dych do maratonu. Do dziś pamiętam radość tego wydarzenia. Pierwszy maraton też był wyjątkowy. Pierwszy Maraton Lubelski. Śmiać mi się chcę jak teraz go wspominam, bo popełniłem wszystkie możliwe błędy początkującego biegacza. Tak naprawdę to każdy start w zawodach jest dla mnie wyjątkowy. Niezależnie od dystansu. Na każdych zawodach czegoś się uczę, czynię nowe obserwacje. Jeśli mam wskazać konkretne to niewątpliwie są jeszcze dwa ważne starty. Łemkowyna 70 km w 2015 r. W tym wyścigu byłem 5. Po raz pierwszy tak naprawdę o coś ważnego sportowo dla mnie walczyłem. Nie o ukończenie, nie o życiówkę tylko o miejsce, ścigając się z kimś. I po raz pierwszy poczułem, że mogę startować w zawodach po to, aby być w czołówce kończących! Może to nieskromne, ale po raz pierwszy miałem poczucie, że nawet jakoś mi to bieganie wychodzi i można myśleć o tym, aby powalczyć. I kolejny ważny dla mnie start to Istria 100. Biegłem dystans 107 km. Byłem trzeci. Ważny, prestiżowy wyścig. Można pościgać się w międzynarodowym towarzystwie. Poza tym przetestowałem przed tym wyścigiem wypłukiwanie glikogenu i ładowanie węgli. Wynik mocno powyżej zakładanego. Jak widać zdało egzamin. Poza tym piękny bieg. Niespecjalnie trudny. Polecam. Bieg w którym wszystko wyszło mi lepiej niż się spodziewałem.
  6. Jaka jest Twoja największa sportowa wpadka? Jak sobie z nią poradziłeś? Czy miałeś kiedyś moment załamania i chciałeś wszystko rzucić?
    Jako takich totalnych sportowych wpadek nie miałem. Jako wpadkę definiuję start w zawodach totalnie poniżej możliwości bądź nieukończenie. Jeszcze to się nie wydarzyło, ale myślę o tym cały czas. Jeśli już miałbym coś znaleźć to chyba nie do końca przemyślana dieta przed startem w Ultra Rzeźniku w 2016 r. Po pierwszych 10 km skończyło się to buntem żołądka i koniecznością zbaczania w krzaki. Efektem było odwodnienie, gorączka i generalnie wycieńczenie organizmu na początku 140 km biegu :). Jak sobie poradziłem? Doczłapałem do pierwszego punktu, opiłem się wody, odsapnąłem i finalnie byłem 3 w całym wyścigu. Momentów załamania jako takich jeszcze nie miałem. Raz myślałem, że już koniec z bieganiem. Po pierwszym maratonie tak się załatwiłem, że przez przez 2 miesiące ledwo chodziłem, o bieganiu nie było mowy. Wtedy trafiłem do Kamila Grudnia. Kilka prostych ćwiczeń, rozciągań i innych rad wystarczyła aby mnie na nogi postawić w miesiąc. Od tego momentu trwa nasza współpraca.
  7. Czy często miewasz kontuzje? Jak ich unikasz?
    Muszę przyznać, że kontuzje miewam rzadko. Zazwyczaj o nich tylko czytam. Zdarzało mi się delikatnie naderwać włókna mięśniowe, tak boleśnie, że wycinało mnie z zawodów i treningów na miesiąc. Czasami też coś pobolewa. Ale nie są to jakieś wielkie tragedie. Jak unikam? Biegam mało. Przynajmniej w zawodach. To efekt długich rozmów w grupie, z którą trenuję. Poza planem treningowym, także każdy start konsultuję (nie tylko ja) z Kamilem Grudniem. Z rozmów z nim wychodzi jedno: nie ma mowy aby startować w górskim ultra z częstotliwością raz w miesiącu. I patrząc na kalendarz startów wychodzi, że w ciągu roku 2017 mam 4 naprawdę poważne starty. Dwa naprawdę długie i dwa na poziomie maratonu. Reszta jest krótsza, w ramach przygotowań do startów docelowych. Poza tym dbanie o swój organizm poprzez odpowiednie treningi pozabiegowe, rozciąganie i wypoczynek. Sądzę, że na każdy rok czyli sezon biegowy trzeba spojrzeć w całości. Wybrać w takim sezonie jeden start główny plus 2-3 mega ważne. Należy rozłożyć je mniej więcej równomiernie w czasie dając sobie czas na wypoczynek po zawodach. Resztę sezonu skomponować tak, aby była wpisana w cykl treningowy. Lepiej pobiec jeden bieg mniej niż więcej.
  8. Jaki jest dzisiaj Twój najbardziej szalony cel sportowy? Dlaczego ten?
    Szalonym celem jest start w UTMB. Tu będzie ściganie samemu ze sobą bo potencjalnie jest grubo ponad 100 osób lepszych. W tym cała światowa czołówka. Staram się też nie planować niczego za daleko do przodu. Mam małe cele, takie jak złamać 2:45 w maratonie, może w 2018 r., stanąć na pudle w jednym z mocniejszych polskich ultramaratonów. Sam jeszcze nie wiem w którym, ale fajnie byłoby wygrać z kimś kto jest znany w środowisku biegaczy jako super zawodnik i jest wskazywany jako faworyt. No i może jeszcze pokonać Kamila Grudnia i Darka Listopada na dyszce w Lublinie ;).
  9. Jak zacząć? Jakie dystanse? Jaki sprzęt?
    Zacząć jest bardzo prosto. Można to zrobić tak jak ja. Założyć zwykłe trampki i wyjść przed dom czy blok i zacząć biec. Byle nie za szybko. Mnie po kilkuset metrach odcięło totalnie. Do domu wróciłem wolnym krokiem. A następne 3 dni ledwo się ruszałem. Po tych trzech dniach trzeba się zmobilizować i ponownie włożyć trampki. Trzeba złapać trochę dystansu do siebie. Nie od razu wszystko! Krok po kroku. Jednego dnia 500 m przebiec. Po miesiącu będą to dwa kilometry bez zadyszki. Pamiętam te swoje dwa kilometry bez zadyszki i pamiętam dumę z jaką o tym mówiłem żonie. Ciekawe czy ona to jeszcze pamięta? :). Dystanse i sprzęt przyjdą z czasem. Zaczynając biegać nie dopuszczałem do siebie myśli, że mogę przebiec maraton. Na początek róbmy to dla siebie w spodenkach z marketu i takich butach. Swoje pierwsze spodenki biegowe kupiłem na maraton. Pierwsze dyszki w Lublinie biegałem w spodenkach tzw. bojówkach i trampkach, bo innych nie miałem i nie potrzebowałem.
  10. Jakie rady dałbyś komuś kto dopiero zaczyna przygodę ze sportem i chciałby "Cię dogonić"?
    Ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć. Robić to świadomie i wytrwale, a na pewno się mnie dogoni. Nie jestem jakimś tam mega sportowcem. Biegać zacząłem po 30, a wcześniej zajmowałem się siedzeniem w pracy przed kompem i piciem piwa w czasie wolnym. Moja żona twierdzi, że coś mi w tym bieganiu wychodzi bo jeśli chodzi o bieganie jestem uparty jak muł. Może w takim razie trzeba być upartym i konsekwentnym. No i jeszcze jedno... jak się tak jak ja niespecjalnie zna na fizjologii i zasadach treningu to po pewnym czasie warto zacząć się konsultować ze specjalistą w tym zakresie. Jednego znam i mogę polecić.